Ireneusz Iredyński
Born
in Stanisławów (now Ukraine), Poland
June 04, 1939
Died
December 09, 1985
النافذة
by
5 editions
—
published
1978
—
|
|
|
Manipulacja
—
published
1977
|
|
|
Żegnaj Judaszu
|
|
|
Związki uczuciowe
—
published
1970
|
|
|
Dzień oszusta. Ukryty w słońcu
—
published
1973
|
|
|
Dzień oszusta
|
|
|
Człowiek epoki
—
published
1973
|
|
|
Dzieła Zebrane, Tom 1
—
published
2009
|
|
|
Dzieła Zebrane, Tom 2
—
published
2010
|
|
|
Skąd ta wrażliwość
—
published
1979
|
|
“Rzeczy, rzeczy, rzeczy“- przedłużyła mężowskie zdanie Wanda i w tejże chwili uwagę wszystkich nieśpiących zwróciło głośniejsze trzeszczenie futryny, ołowiowe światło sięgało już trzech czwartych okna, martwa fala wznosiła się powtórnie, ” przepraszam ” powiedział inżynier, wstał i poszedł do łazienki (Chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę na doskonałą dramaturgię życia, przerwy na siusianie przed finałową rozgrywką nie wymyśliłby żaden twórca romansów). Korzystając z nieobecności inżyniera, szybko wyciągnąłem następne zdjęcie pornograficzne przedstawiające rozbieloną płaszczyznę
(podpis : ” Roztopienie się w ekstazie ”) i podsunąłem Wandzie; ” słodkie ” - powiedziała oddając mi fotografię, tym razem nie tarła łydką o łydkę, lecz ograniczyło się do wzruszającego chrząkania, “niech pan patrzy na okno, może zaraz tu będzie dno”
- szepnęła i jeszcze ciszej “chciałbyś, rekinku ?” “jestem Stanisław G.” “och, nie masz się czego wstydzić, te ząbki, zęby, zębiska, zębiska, właśnie zębiska, o twoich mówię, one słodkie, mógłbyś przegryźć stół, gdybyś tylko chciał”, “w zębach go podniosę”, “nie teraz, nie teraz, słodkie zębiska, cukier puder, cukier kryształ, cukier w kostkach, miód, syrop, ulepek, lukier, karmel” , “żaden cukier- ja na to- a witriol, dziegieć, ostrza mięso rwące, palnik acetylenowy, pinezki, sztylety, bęc”, “gwałtowniku”- powiedziała i westchnąwszy “gligligligli- zamierająco szepnęła, “rrrrrr”- odpowiedziałem chowając zdjęcie, “nieźle musisz wyglądać nago”- powiedział Robert do Wandy “pan mnie obraża, poskarżę się mężowi”, “jak chcesz- odparł Tęgopytek- ale gdybyś chciała tu kiedyś wpaść, to chętnie cię zobaczę”, “bezczelność” - rzekła z oburzeniem i łzy zakręciły się jej w oczach - proponować mi czystą formę! Gdyby pan choć powiedział, że mogłabym tu wrócić po zapomniane rękawiczki! Ale tak, jak pan to sfallizował, to bezczelność!”, “mogą być rękawiczki” - zgodził się Robert, “w żadnym wypadku, dzień jest zimny, dłonie mi spierzchną i…”, tu rozmowa się urwała bo inżynier Henryk Wiator, wyszedł z łazienki, zbywszy trochę esencji, wprost proporcjonalnie umocnił się w egzystencji, prezentował się więc nadzwyczaj godnie. “Henryku powiem ci prawdę” - oznajmił Tęgopytek, spojrzał na mnie inżynier, jakby chcąc potwierdzenie sukcesu znaleźć na mojej twarzy, przybrałem odpowiednią minę, również inżynier twarz odmienił zwracając ją ku Tęgopytkowi, było na niej łaskawe zainteresowanie, uśmiech mi jednak nieco drgał (w rytmie napierającej z zewnątrz na okno martwej fali; dochodziła do wierzchołka futryny)”
― Człowiek epoki
(podpis : ” Roztopienie się w ekstazie ”) i podsunąłem Wandzie; ” słodkie ” - powiedziała oddając mi fotografię, tym razem nie tarła łydką o łydkę, lecz ograniczyło się do wzruszającego chrząkania, “niech pan patrzy na okno, może zaraz tu będzie dno”
- szepnęła i jeszcze ciszej “chciałbyś, rekinku ?” “jestem Stanisław G.” “och, nie masz się czego wstydzić, te ząbki, zęby, zębiska, zębiska, właśnie zębiska, o twoich mówię, one słodkie, mógłbyś przegryźć stół, gdybyś tylko chciał”, “w zębach go podniosę”, “nie teraz, nie teraz, słodkie zębiska, cukier puder, cukier kryształ, cukier w kostkach, miód, syrop, ulepek, lukier, karmel” , “żaden cukier- ja na to- a witriol, dziegieć, ostrza mięso rwące, palnik acetylenowy, pinezki, sztylety, bęc”, “gwałtowniku”- powiedziała i westchnąwszy “gligligligli- zamierająco szepnęła, “rrrrrr”- odpowiedziałem chowając zdjęcie, “nieźle musisz wyglądać nago”- powiedział Robert do Wandy “pan mnie obraża, poskarżę się mężowi”, “jak chcesz- odparł Tęgopytek- ale gdybyś chciała tu kiedyś wpaść, to chętnie cię zobaczę”, “bezczelność” - rzekła z oburzeniem i łzy zakręciły się jej w oczach - proponować mi czystą formę! Gdyby pan choć powiedział, że mogłabym tu wrócić po zapomniane rękawiczki! Ale tak, jak pan to sfallizował, to bezczelność!”, “mogą być rękawiczki” - zgodził się Robert, “w żadnym wypadku, dzień jest zimny, dłonie mi spierzchną i…”, tu rozmowa się urwała bo inżynier Henryk Wiator, wyszedł z łazienki, zbywszy trochę esencji, wprost proporcjonalnie umocnił się w egzystencji, prezentował się więc nadzwyczaj godnie. “Henryku powiem ci prawdę” - oznajmił Tęgopytek, spojrzał na mnie inżynier, jakby chcąc potwierdzenie sukcesu znaleźć na mojej twarzy, przybrałem odpowiednią minę, również inżynier twarz odmienił zwracając ją ku Tęgopytkowi, było na niej łaskawe zainteresowanie, uśmiech mi jednak nieco drgał (w rytmie napierającej z zewnątrz na okno martwej fali; dochodziła do wierzchołka futryny)”
― Człowiek epoki